KULTURA » TEKSTY, ARTYKUŁY, PUBLIKACJE

Autor: Andrzej Sontag

Głos Prezesa ORŁ w Łodzi w Dyskusji - Jaka przyszłość?

Współczesne łowiectwo jest poddane ogromnej presji społecznej. Po zmianach 1989 roku, kiedy rozsypał się dawny system sprawowania władzy, ci którzy ją przejęli pozostawili pewne dziedziny życia same sobie. Niektóre z nich, w tym łowiectwo zostało źle ocenione. Myśliwi to grupa uprzywilejowana, związana z dawna władzą i ustrojem, strzela do zwierzyny. Społeczeństwo polskie nie zostało przygotowane na zaakceptowanie działalności myśliwych. Powstające organizacje ekologiczne, ochrony zwierzyny, za jeden z celów przyjęły zwalczanie myśliwych, bo oni strzelają do zwierzyny. Dziwi takie postępowanie, bo te organizacje do dnia dzisiejszego nie mogą się uporać z okrucieństwem człowieka wobec zwierząt domowych i hodowlanych, które co jakiś czas jest nam pokazywane, mając do dyspozycji prawo i sądownictwo. Nie protestują przed fermami drobiu, gdzie nad taśmą do znoszenia jaj stoi ściśniętych kilkanaście tysięcy kur, często mdlejących. Nie przeszkadzają im ubojnie i rzeźnie, handel trzodą na nielegalnych targowiskach w urągających dla zwierząt warunkach, okrutne kłusownictwo, trzymanie zwierząt w ZOO. Społeczeństwo zaakceptowało trzymanie zwierząt w ZOO nie zdając sobie sprawy, że zwierzęta zostały wyrwane ze swego naturalnego środowiska i znajdują się w "więzieniu" dla uciechy człowieka. Zwierzyna w ZOO zachowuje się tak jak Piszczyk z "Zezowatego szczęścia", który nie umiał żyć gdzie indziej poza więzieniem. Gdy przyszedł termin zwolnienia to błagał komendanta, by go zostawił w zakładzie karnym, bo to jego świat. Zwierzęta w ZOO nie są już wolnymi, żyjącymi w swym naturalnym środowisku osobnikami. Bez opieki człowieka zginą. Ale co to obchodzi zwiedzających.

Państwo polskie starało się unormować zagadnienia łowiectwa uchwalając ustawę Prawo łowieckie, która precyzuje zadania myśliwych i Polskiego Związku Łowieckiego. Ale nie wszyscy myśliwi zdają sobie sprawę z tego ileż to wysiłku i pracy poświęcił Polski Związek Łowiecki, by ta ustawa powstała, ileż wysiłku kosztowało anulowanie niemądrych przepisów n. p. odnoszących się do noszenia broni na strzelnicach myśliwskich, czy też wyłączenia myśliwych z obowiązku badań lekarskich co 5 lat.

Także niesnaski wewnątrz Związku, obrażanie się na swoich dawnych kolegów, donosy do prokuratury na swoją organizacje i kolegów, którym chciało się dokuczyć nie przynosi polskim myśliwym zaszczytu. Część myśliwych, często na eksponowanych stanowiskach nie przyznawała się do przynależności do P. Z. Ł. Znamy przypadek z Łodzi, gdy kandydujący do parlamentu intensywnie polujący myśliwy szukał poparcia w Związku, ale w oficjalnej ulotce i w swym programie nie wspomniał o tym, że jest to jego pasja, bo "jest to niedobrze odbierane". Część współczesnych prominentów zapisało się do P. Z. Ł. choć przez kilkadziesiąt lat życia w ogóle ich to nie interesowało. Czym zatem różnią się od swych poprzedników? A najgorsze jest to, że po wstąpieniu do P. Z. Ł. nie chcą akceptować obowiązujących tam zasad tylko mieć przywileje, być zapraszanymi na polowania, bo z tym kojarzy im się łowiectwo, i dążą do zmiany podstawowych zasad polskiego łowiectwa, które ograniczą innym uprawianie ich zainteresowania, a dla nich będą najlepsze łowiska i możliwość pozyskiwania ciekawych trofeów.

Dziś zwierzyna jest nadal własnością Skarbu Państwa i nie ma prawa polowania związanego z własnością gruntu. Myśliwi zasobni w pieniądze mogą korzystać z łowisk O. H. Z. Lasów Państwowych, kół łowieckich, polować za granicą. Czy jest zatem konieczność wprowadzenia zmian w polskim prawie łowieckim odnoszącym się do prawa polowania. Tu pojawia się problem odpowiedzialności państwa za kraj, w tym za jeden z jego elementów - łowiectwo. Pewne elementy życia i funkcjonowania państwa winny być rozstrzygane na szczeblu centralnym i obowiązywać w całym państwie. Wymaga tego unitarność państwa, czyli jednego organizmu, w którym obowiązują te same prawa. Dotyczy to gospodarki łowieckiej. Nie mogą na nią wpływać i decydować o niej lokalne interesy właścicieli ziemskich, radnych, samorządów ani bogatych myśliwych. Państwo Polskie coraz częściej odchodzi od zarządzania krajem przekazując uprawnienia w dół. W pewnych obszarach jest to uzasadnione, w pewnych nie. Proszę wskazać choć jeden urząd administracji rządowej i samorządowej różnych szczebli albo jakąś ogólnopolską organizację, które wspierają polską gospodarkę łowiecką, mają na to środki i programy? Jeśli pojawia się sprawa łowiectwa to w kontekście odszkodowań dla rolników za szkody, tak jakby zwierzyna była w polskich lasach i na polskich polach intruzem i zagrażała bytowi ludzi. Jeżeli już robi szkody to dlaczego polscy rolnicy nie chcą się od nich ubezpieczyć, tylko żądają już od myśliwych by ci pilnowali im pola? Coraz częściej na posiedzenia rad gmin i powiatów są zapraszani łowczowie okręgowi lub przedstawiciele kół łowieckich, bo rolnicy skarżą się na szkody w uprawach i należy coś z tym zrobić. A powinni zająć się tym myśliwi. Każdy przedsiębiorca, właściciel swego miejsca pracy, warsztatu, magazynu i. t. p. chroni się ogradzając, zatrudniając strażników, instalując kamery, alarmy. Czy czeka to też nasze pola? Jest to nieracjonalne i trąci groteską. Ale trzeba wspomóc myśliwych w rekompensowaniu szkód łowieckich, może tworząc specjalny fundusz, który mógłby być w gestii starostów, może część szkód opłacać przez skarb państwa.

Polski Związek Łowiecki ma 86 lat. Jest jedna z najstarszych w Polsce organizacji działających nieprzerwanie od chwili powstania. Polskie tradycje łowieckie sięgają jeszcze głębiej, do czasów średniowiecza. Szczycimy się nimi, nie zapominamy o nich i przez wieki ciągle coś do nich dodajemy. Zwykle naszą pracę i działalność oceniają następcy. Ale od nas zależy jak będziemy oceniani i czy będzie to ocena pozytywna. W każdej działalności popełnia się błędy i daje diagnozę. Cała mądrość polega na tym, by diagnoza była właściwa, a błędy eliminowane. Działalność człowieka doprowadziła do tego, że przyrodę, z którą kiedyś żył w symbiozie trzeba chronić. Tworzy się rezerwaty, parki narodowe, krajobrazowe, ogranicza wstęp do lasów, gór, jezior, tworzy obszary Natura 2000 tylko po to, by chronić przyrodę przed ludźmi. Człowiek żył i żyje z eksploatacji przyrody i zasobów ziemi. Często są to zasoby nieodnawialne, a przyroda już nie wytrzymuje obciążeń. Co po sobie zostawimy? Czy tylko tradycję?

Myśliwi polscy gospodarujący w obwodach łowieckich dążą do utrzymania lub poprawy stanów zwierząt łownych, warunków ich bytowania zwłaszcza w obwodach polnych. Praca ich jest ograniczana budową dróg, turystyką, wycinką lasów, zagospodarowywaniem nieużytków, rozbudową osiedli, zakładów produkcyjnych, magazynów, centrów logistycznych, coraz większą liczbą samochodów a ostatnio także rozjeżdżających łowiska quadów. Prowadzimy gospodarkę w coraz trudniejszych warunkach. Jest to proces, na który nie mamy większego wpływu. A jednak polscy myśliwi i Polski Związek Łowiecki coś robią. Akcja ożywić pola, rok kuropatwy, głuszca, cietrzewia, zapowiadany rok zająca, wszystko to czynione ze szkołami co jest wychowywaniem społeczeństwa, porozumienia z Lasami Państwowymi, Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej to przykłady bardzo pozytywnej działalności. Ale ich starania wymagają wsparcia służb państwowych i akceptacji społeczeństwa, które wciąż niestety jest karmione negatywnym obrazem myśliwego. Polska gospodarka łowiecka przez ostatnie dziesięciolecia była stawiana w Europie za wzór. Wypracowaliśmy własny model gospodarowania populacjami zwierząt łownych, który się sprawdził. Mamy nadal dziką zwierzynę, a nie zwierzynę z hodowli, choć pomału zmierzmy w tym kierunku (hodowla danieli, dzików).

Jesteśmy w Unii Europejskiej, przyjmujemy i dostosowujemy prawo do jej wymagań, ale nie zwalnia nas to z obowiązku zachowania i tworzenia swoich własnych narodowych planów gospodarki łowieckiej.

Andrzej Sontag
Prezes ORŁ w Łodzi